Co mówi Jezus?

Objaśnianie przypowieści ewangelicznych w słowach prostych i uniwerslanych
PRZEDMOWA AUTORKI

Jeden z najwybitniejszych językoznawców dwudziestego wieku, Roman Jakobson, chętnie cytował w swoich pracach zdanie innego słynnego językoznawcy, Benjamina Lee Whorfa: "Linguistics is a quest for meaning" ["językoznawstwo to poszukiwanie znaczenia" albo też: "poszukiwanie sensu"]. W praktyce językoznawstwo nie zawsze było, i nie zawsze jest, poszukiwaniem sensu, a w szczególności nie była nim bardzo wpływowa w drugiej połowie dwudziestego wieku — zainicjowana przez Noama Chomskiego — lingwistyka generatywna.

Jednak również u podłoża lingwistyki chomskiańskiej leżało pragnienie poznania tajemnic umysłu ludzkiego. Odrzucając behawioryzm swojego wielkiego poprzednika, Leonarda Bloomfielda, i jego bezpośrednich następców, Chomsky rzucił we wczesnych latach sześćdziesiątych hasło "mentalizmu", to znaczy zainicjował zwrot od ideologii badania ludzkich zachowań (również zachowań językowych) do ideologii badania ludzkiego umysłu, i to do badania go właśnie przez studiowanie języka. Tytuły niektórych przynajmniej książek Chomskiego, takie jak Language and mind (Język i umysł, 1968) i Cartesian linguistics (Lingwistyka kartezjańska, 1966), były odbiciem tego, jak się wtedy wydawało, "kopernikańskiego" zwrotu w językoznawstwie od behawioryzmu do mentalizmu. W szerszej perspektywie nowa (na owe czasy) "mentalistyczna" lingwistyka generatywna była częścią tego, co się nazywało w latach sześćdziesiątych "rewolucją kognitywną" (cognitive reyolution), i co obejmowało w jeszcze większej mierze psychologię, wywierając niebagatelny wpływ również na inne nauki humanistyczne. (Dzisiaj mówi się o tamtym okresie "pierwsza rewolucja kognitywna", przeciw stawiając go w ten sposób "drugiej rewolucji kognitywnej" lat dziewięćdziesiątych).

Osobiście nigdy nie próbowałam pójść w ślady generatywistów i przez znaczną część mojego życia próbowałam "walczyć" przeciwko wpływowi lingwistyki generatywnej, o której pisałam niedawno we wstępie do mojej książki Semantics. Primes and universals (1996), że w dalszym ciągu rzuca ona cień, jak czarna chmura, na całe współczesne językoznawstwo. Tym niemniej praca naukowa rozwija się w dialogu, i moje własne poszukiwania, których odbiciem jest niniejsza książka, kształtowały się zarówno pod wpływem urzeczeń i inspiracji pozytywnych (o których za chwilę), jak i w opozycji do przeważających prądów umysłowych mojej epoki, a więc zwłaszcza do lingwistyki generatywnej.

Zainicjowany przez Chomskiego zwrot od "behawioryzmu" do "mentalizmu" był dla mnie zawsze wielkim pozytywem, jakim było również rozumienie językoznawstwa jako drogi do poznania ludzkiego umysłu. Niestety, jak o tym pisał niedawno wybitny psycholog Jerome Bruner, sam będący jednym z leaderów "pierwszej rewolucji kognitywnej" lat sześćdziesiątych, rewolucja ta zawiodła pokładane w niej nadzieje i zagubiła swoją drogę. Podzielam w pełni i ocenę, i diagnozę Brunera, że to zagubienie drogi wiązało się z antysemantycznym nastawieniem (i dalszym rozwojem) owej tzw. rewolucji, to znaczy z jej fundamentalnym brakiem uwagi dla znaczenia. Diagnoza ta niewątpliwie stosuje się do językoznawstwa chomskiańskiego, w którym próby poszukiwania (poprzez język) prawdy o umyśle ludzkim zostały radykalnie odcięte od próby badania języków jako systemów semantycznych, tzn. systemów znaczeń.

Alternatywą dla językoznawstwa chomskiańskiego, które sam Chomsky określił w swoim czasie jako "lingwistykę kartezjańską", jest, moim zdaniem, lingwistyka "leibnizjańska" [...]

Lingwistyka "leibnizjańska" jest to także lingwistyka "mentalistyczna", skierowana na badanie umysłu ludzkiego. Nie kto inny, ale właśnie Leibniz głosił, że języki są najlepszym zwierciadłem umysłu ludzkiego. Dla Leibniza jednak zainteresowanie dla umysłu ludzkiego wiązało się najściślej z zainteresowaniem dla struktury ludzkich myśli. Jego przekonanie, że języki są zwierciadłem umysłu ludzkiego, oznaczało, że droga do badania tego umysłu prowadzi przez badania semantyczne. Poszukiwanie "alfabetu myśli ludzkich" (alphabetum cogitationum humanorum), które postulował Leibniz, było w istocie równoznaczne z po szukiwaniem elementarnych jednostek semantycznych — "atomów znaczenia", poprzez które opisywać można wszelkie znaczenia wyrażane w jakimkolwiek języku.

Założenie o istnieniu elementarnych jednostek myśli 1udzkich, które są zarazem elementrarnymi jednostkami zanczeń, musi być moim zdaniem kamieniem węgielnym wszelkiej "semantyki kognitywnej". Jest ono również niezmiernie ważne dla badań nad kulturą, a w szczególności dla porównywania kultur; bo wszelkie porównanie wymaga jakiegoś tertium comparationis, jakiejś miary porównawczej, i postulowany przez Leibniza alfabet myśli ludzkich daje nam właśnie taką niezbędną miarę.

Jednakże dla mnie osobiście olśnienie myślą o istnieniu "alfabetu myśli ludzkich przyszło nie bezpośrednio przez lekturę dzieł Leibniza, ale poprzez wykład, który wygłosił na Uniwersytecie Warszawskim w roku 1965 polski językoznawca Andrzej Bogusławski. Wykład ten był zatytułowany "O założeniach semantyki", a jego główną myślą było twierdzenie o istnieniu "indefinibiliów" — elementarnych jednostek myśli i znaczeń — i postulat poszukiwania tych jednostek poprzez badania nad językiem. Bogusławski wymienił tylko parę przykładowych elementów, które mogłyby jego zdaniem okazać się takimi "indefinibiliami" (nierozkładalnymi dalej "atomami znaczeń"), wyraził jednak przekonanie, że ich zbiór musi być ograniczony i jako górną granicę tego zbioru rzucił, hipotetycznie, liczbę sto.

Ten wykład i związane z nim przemyślenia i lektury (również lektura dzieł samego Leibniza) wyznaczyły kierunek moich własnych prac i poszukiwań na następne dziesięciolecia, i zapewne na całe moje dalsze życie. Idea poszukiwania "indefinibiliów" (Leibnizowskiego "alfabetu myśli ludzkich") jest również kluczem do niniejszego tomu.

Chodzi tu przy tym nie tylko o to, że wszelkie znaczenia analizowane w różnych rozdziałach tego tomu oparte są na założeniu o istnieniu owych "indefinibiliów (jednostek elementarnych) i że w istocie analiza semantyczna Jest tutaj rozumiana jako przekład złożonych znaczeń ukształtowanych w ramach tej czy innej kultury na język owych prostych (elementarnych) jednostek semantycznych. Chodzi również o to, że u podłoża tej książki, zawierającej prace, które powstały na przestrzeni wielu lat, leży nie jakiś gotowy system semantyczny, ale poszukiwanie systemu. Zawarte w tym tomie analizy semantyczne oparte są na systemie, który jest w ciągłym ruchu, i który raz po raz ulega zmianom. Konsekwencja polega więc tutaj nie na strukturze samego systemu, ale na kierunku poszukiwań i na niezmienności podstawowych założeń.

Czytelnik mógłby w tym miejscu zapytać: czy to znaczy, że analizy zawarte w tym tomie są w większości budowane na piasku? A nawet na ruchomych piaskach?

Odpowiedź musi brzmieć: i tak, i nie. To prawda, że dopóki nie znamy ostatecznego kształtu "alfabetu myśli ludzkich" (wraz z jego wewnętrzną "grama tyką", tzn. regułami łączenia jednostek elementarnych w większe całości), wszystkie nasze analizy muszą być rozumiane jako tymczasowe. Złudzeniem byłoby jednak sądzić, że w ogóle mogłoby być inaczej. Podstawową metodą semantyki jest, jak to jasno widział Leibniz, metoda prób i błędów (trial and error). Semantyka (podobnie jak filozofia) jest, jak sądzę, w znacznym stopniu drogą, kierunkiem poszukiwań raczej niż jakąś stojącą wodą, którą trzeba po prostu odnaleźć. Analizy znaczeń, oparte na niezamkniętym, "niedokończonym" systemie semantycznym, są siłą rzeczy "tymczasowe", jednakże kolejne przybliżenia do owego idealnego systemu sprawdzają się właśnie w konkretnych analizach i ja przynajmniej nie widzę innej drogi naprzód.

Postęp w poszukiwaniach widać tylko z perspektywy czasowej, poprzez porównywanie ich "owoców". Jeżeli wierzę, że na przestrzeni lat przeszło trzydziestu dokonał się w tych poszukiwaniach znaczny postęp, to przede wszystkim dlatego, że konkretne analizy ostatnich lat są pod wieloma względami prostsze i intuicyjnie bardziej przekonywające, i to nie tylko dla ich autorów, ale także dla coraz liczniejszych odbiorców.

Zmiany, jakie się dokonały w ciągu tych lat z górą trzydziestu, można podsumować w sposób następujący:

1. Zbiór jednostek elementarnych powiększył się od czternastu, które postulowałam w książce "Semantic primitives" w roku 1972, do prawie sześćdziesięciu, postulowanych w książce "Semantics. Primes and universals" w roku 1996.

Ich pełny zbiór obejmuje obecnie następujące elementy (ujęte tu w 15 grup): 1. ja, ty, ktoś, coś, ludzie, ciało; 2. ten, ten sam, inny; 3. jeden, dwa, niektóre, dużo, wszystkie; 4. dobry, zły, duży, mały; 5. wiedzieć, myśleć, chcieć, czuć, widzieć, słyszeć; 6. mówić, słowo, prawda; 7. robić, dziać się, ruszać się; 8. być, mieć; 9. żyć, umrzeć; 10. kiedy, teraz, po, przed, długo, krótko, przez pewien czas; 11. gdzie, tutaj, daleko, blisko, nad, pod, strona, wewnątrz; 12. nie, jeżeli, bo, móc, być może; 13. bardzo, więcej; 14. rodzaj, część; 15. tak jak.

2. Gramatyka jednostek elementarnych, czyli sposoby łączenia ich w większe całości, ogromnie się w ostatnich latach uprościła. Jeszcze kilkanaście lat temu proponowane formuły semantyczne zawierały wprawdzie bardzo proste intuicyjnie zrozumiałe słowa, takie jak "ktoś" i "coś", "dobry" i "zły" czy "chcieć" i "wiedzieć", a zarazem występowały w nich bardzo skomplikowane konstrukcje składniowe, w wielu wypadkach specyficzne dla języka angielskiego. Ale w ciągu ostatnich kilkunastu lat udało się wypracować i zweryfikować zestaw ogromnie prostych i, jak się wydaje na podstawie dotychczasowych badań, uniwersalnych konstrukcji składniowych; i nowsze analizy semantyczne opierają się wyłącznie na tych prostych i najprawdopodobniej uniwersalnych konstrukcjach, takich jak np. "zrobiłem coś złego", "chcę to zrobić", "ty zrobiłeś to samo" albo "jeżeli ty to zrobisz, być może ja zrobię coś innego". Systematyzacji tych uniwersalnych wzorców składniowych poświęcona jest (poza rozdziałem w mojej książce "Semantics. Primes and universals", 1996), będąca w przygotowaniu książka zbiorowa "Meaning and universal grammar".

3. Razem wzięte, rozbudowa uniwersalnego leksykonu jednostek elementarnych (od czternastu do sześćdziesięciu), jak i podjęcie systematycznych badań nad "gramatyką uniwersalną", pozwoliły na stopniową realizację od dawna zamierzonego celu: budowy specjalnego "języka semantycznego", dostępnego dla intuicji użytkowników któregokolwiek języka naturalnego i mogącego stanowić praktyczne narzędzie do opisywania i porównywania języków i kultur. Język ten znany jest pod kryptonimem "NSM" (od "Natural Semantic Metalanguage", czyli "naturalny metajęzyk semantyczny"), i od niego cały prezentowany tutaj paradygmat semantyczny określany jest również tym terminem "NSM".

4. Liczba języków poddanych badaniom semantycznym opartym na hipotetycznym zestawie pojęć uniwersalnych znacznie się rozszerzyła, obejmując w coraz większym zakresie języki nieindoeuropejskie, takie jak na przykład japoński, chiński, Lao (w Azji Południowo-Wschodniej), Ewe (w Afryce Zachodniej) oraz języki Australii, Nowej Gwinei i rejonu Pacyfiku. W związku z tym zarówno hipotetyczny zestaw uniwersalnych pojęć elementarnych, jak i ich "gramatyka" poddane zostały coraz szerszej i coraz bardziej miarodajnej weryfikacji. To rozszerzenie zakresu badanych języków wiązało się, ma się rozumieć, z rozszerzeniem się kręgu badaczy, który obejmuje obecnie specjalistów od wielu różnych rodzin językowych, a także różnych kręgów kulturowych.

5. Rozszerzyła się znacznie liczba dziedzin semantycznych, które objęte zostały gruntownymi badaniami, żeby wspomnieć tylko dziedzinę artefaktów (zob. np. Lexicography and conceptual analysis, 1985), aktów mowy (zob. English speech act yerbs, 1987), stosunków międzyludzkich (zob. Understanding cultures through their key-words, 1977) czy emocji (zob. Emotions across languages and cultures, w druku). Oznacza to nie tylko próbę rzucenia światła na coraz nowe dziedziny semantyczne, ale również testowanie postulowanego systemu semantycznego w odniesieniu do coraz to nowych typów materiału.

6. Zasięg stosowalności (i zarazem weryfikacji) postulowanych indefinibiliów i ich gramatyki rozszerza się też coraz bardziej w kierunku, by tak rzec, "pionowym", obejmując nie tylko coraz to nowe dziedziny semantyczne i nowe języki, ale także coraz nowe "poziomy znaczenia".

Początkowo postulowany tu typ badań semantycznych stosowany był przede wszystkim do analizy słownictwa (np. w mojej książce Semantic primitives, 1972). Z biegiem czasu analiza rozszerzała się coraz bardziej na gramatykę i typologię gramatyczną (zob. np. The Semantics of grammar, 1988). W ostatnim dziesięcioleciu przedmiotem badań stawala się coraz bardziej "kulturologia" i tzw. "skrypty kulturowe". Rozwijana obecnie w moich własnych pracach i w pracach moich kolegów "teoria skryptów kulturowych" ma za przedmiot rozpowszechnione w różnych społeczeństwach i odzwierciedlone w języku normy oczekiwania dotyczące sposobów mówienia, sposobów myślenia, sposobów działania, a nawet "sposobów czucia".

Co więcej, poza słownictwem, gramatyką i "skryptami kulturowymi", podejmowane są ostatnio próby stosowania prezentowanej tu metodologii badań semantycznych również do semantyki całych tekstów, np. do modlitwy "Ojcze nasz" i do przypowieści ewangelicznych.

7. Rozszerzaniu się zakresu badań semantycznych proponowanego tutaj typu towarzyszyła budowa mostów łączących semantykę językoznawczą z innymi dziedzinami — przede wszystkim z antropologią kognitywną, z psychologiąź kulturową, z "emocjonologią", a ostatnio nawet z teologią. Coraz częstsze publikacje prac semantycznych przedstawianego tu paradygmatu w czasopismach antropologicznych, psychologicznych, filozoficznych, i innych (np. "American Ethnologist", "American Anthropologist", "Journal of Linguistic Anthropology", "Ethos", "Culture and Psychology", "World Psychology", "Cognitiye Science", "Cognition aud Emotion", "Philosophica") odzwierciedlają interdyscyplinarny charakter tych badań i ilustrują rosnące wciąż możliwości interdyscyplinarnego dialogu.

Copyright © 1997-2024 Wydawnictwo Naukowe PWN SA
infolinia: 0 801 33 33 88